Tytuł brzmi głupio, ale w tym wpisie chciałem przedstawić jakim była okropnym pasażerem ?
Był to czas kiedy praktycznie mieszkałem w samochodzie (praca dostawcy nie jest lajtowa…), stąd w samochodzie było wszystko. A jak wiedzą kierowcy, jak się jeździ samemu samochodem, wszystkie śmieci itp zawsze lądują w miejscu na nogi pasażera z przodu. Bo najbliżej.
Pewnego razu wybraliśmy się na zakupy. Dziewczyna w kozakach, niestety nie mogę znaleźć w necie identycznych… Były zbliżony do tych poniżej, jednak były znacznie jaśniejsze.
Ogólnie gruba i twarda platforma, porządny obcas, wykonane z porządnej grubej skóry (w końcu były to zimowe buty). Zawsze jak miała je na nogach głupiałem. Mimo iż była drobna, szczupła, to w nich wyglądała mega słodko, seksownie, ale i władczo. A z racji średniej pogody za oknem, chodziła w nich po wszystkim, łącznie ze śniegiem, kałużami itp. A jej stópki zawsze miały wygodnie, sucho… I zawsze ją trochę irytowały pytania czy wie że coś zdeptała, bo jak twierdziła, nie po to ma takie buty, żeby co chwila spoglądać pod nogi. Czyli kompletnie nie czuła nic pod nimi ?
Ale wracając do tematu. W nogach pasażera leżało akurat sporo papierów i wieczko od pudełka śniadaniowego. Plastikowe. Wsiedliśmy, jedziemy. Napewno gniecie coś pod butami, ale nie widzę bo płąszcz zimowy zasłania. Ale postawiła torebkę na kolanach i zaczęła czegoś szukać. I widocznie żeby było wygodniej postawiła nogi na samych obcasach. i widzę że lewa jej się przesunęła do przodu. Ona zniesmaczona, cofnęła nogę na poprzednią pozycję, ale zaraz jakby znowu jej się ześlizgnęła, jakby po czymś śliskim. Nie przerywając szukania przesunęła znowu w poprzednie miejsce i tak mocno postawiła, jakby chciała tupnąć. Ja podniecony, odsłoniłem trochę płaszcz, i widzę że lewego buta oparła na tym wieczku od pudełka. Już jej się noga nie ześlizgiwała, bo kantem twardego obcasa połamała je… Ale widziałem ślady, porysowany plastik, którymi zjechał wcześniej obcas…
Mówie jej, że połamała wieczko od pudełka śniadaniowego. Ona zagłębiona w poszukiwaniu czegoś w torebce, odpowiedziała (to był już czas że wiedziała o moim fetyszu)
„Ja chodzę na obcasach, jak coś tam będzie leżało to licz że zostanie zniszczone.”
Po chwili wyciągnęła z torebki to, co szukała. Zasunęła torebkę, postawiła nogi już normalnie. Popatrzyła mi się w oczy, przysunęła i musnęła mnie po ustach swoimi meeega delikatnymi ustami… Uśmiechnęła się, i powiedziała „no chodź, idziemy”, otworzyła drzwi i wysiadła. Bo byliśmy już na parkingu pod galerią handlową.