Lekcja plastyki, nauczycielka w drewniakach, i spacer dookoła szkoły…

Wspomnienie krótkie, acz intensywne. Podstawówka, więc jeszcze niezbyt rozumiałem o co mi w tym całym fetyszu chodzi. Coś mi się podobało, ale nie byłem wstanie powiedzieć co i dlaczego.

Było bardzo ciepło, coś mi się kojarzy że to było chwile przed zakończeniem roku szkolnego, więc pewnie czerwiec. Była lekcja plastyki, mieliśmy całą klasą wyjść w ramach lekcji na dwór, chodziło o szukanie jakiegoś motywu do narysowanie, jakegoś drzewa, karzaka czy czegoś takiego, więc mieliśmy się przejść dookoła budynku (mieliśmy sporo drzew dookoła).

Pani od plastyki była może 30 paro latką, była dość szczupła, ale wysoka. Dodatkowo pamiętam że nie potrafiła zapanować nad klasą, nie potrafiła krzyczeć, ogólnie była taka „miękka”. Z reguły ubierała się nijako, także buty zawsze miała jakieś totalnie nijakie. Ale tego dnia miała wyjątkowo drewniaki. Ogólnie trzymała je chyba zawsze u siebie w szatni, ale prawie nigdy ich nie zakładała. Ale tego dnia już jak wracała z wycieczki z poprzednią klasą, zauważyłem że w nich idzie. Może zakładała je tylko na dwór? Nie wiem. Ale strasznie mi się podobała jak w nich była.

Lekcja się zaczęła, powiedziała co będziemy dziś robić. Wyszliśmy przed szkołę, próbowała nas jakoś sensownie ustawić żebyśmy się nie rozbiegli. Pamiętam że z kumplem coś tam dokazywaliśmy, w kocu zauważyliśmy na chodniku ślimaka. Kolega próbował go przewrócić patykiem.

I w pewnym momencie pani udało się jakoś uformować nas w zwartą grupę, i szła na przód. Coś tam do nas mówiła, ominęła kolegę nie patrząc czemu on klękał (bawił się patykiem z tym ślimakiem). I… omijając rozdeptała tego ślimaka!

Wgl nie zwróciła na to uwagi. Poszła dalej. Za to pamiętam jak kolega nagle zamarł, jak ja zamarłem. Na chodniku została mokra plama z kawałkami skorupki. I nic więcej. W moment zakończyła jego życie, nawet nie czując tego…

Pamiętam że później chodząc dookoła szkoły i ja i kumpel spoglądaliśmy z takim dziwnym uczuciem na nią i na jej buty. Nie potrafiłem powiedzieć wtedy czemu czujemy coś dziwnego, ale było to bardzo przyjemne. Jakbym chciał się jej podporządkować, no ciężko to opisać. Niestety nic więcej nie zdeptała, ale ja chłonąłem każdy jej krok.

Jak wracaliśmy do szkoły, kazała każdemu dokładnie skorzystać z wycieraczki. (wyszliśmy w szkolnych, było ciepło i się nie przebieraliśmy). Pamiętam że jeden z bardziej zrzędliwych kolegów coś do niej powiedział że czemu my musimy a pani nie. A ona coś w stylu – wy biegaliście pomiędzy drzewami, ja nie zeszłam z chodnika więc nie miałam szans w nic wdepnąć.

Wtedy dotarło do mnie że ona faktycznie tego ślimaka nie poczuła… Miałem ciarki, dosłownie. Nie potrafiłem tego wytłumaczyć, ale marzyłem żeby przeszła mi tymi butami po długopisie albo po jakieś zabawce… Jak zawsze nijaka, tak tu zupełne przeciwieństwo, nagle jakby dominująca, mimo że nic nie powiedziała. Nagle miała taką przewagę, w sumie nic nie robiąc. To było coś niesamowitego!

A Wy jakie macie wspomnienia ze szkoły? 😀

Ps. Przypominajka, że na https://forum.pod-obcasem.pl/ mamy żyjącą społeczność z wieloma innymi, ciekwymi historiami 🙂 Także zachęcam do rejestracji, przedstawienia się i dołączenia do naszej społeczności!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *